Od miasta Salechard nad Obem do Igarki nad Jenisejem. 1297 kilometrów. Transpolarną Magistralę Kolejową zaczęto budować w 1949 roku. Miała być kolejnym wielkim dziełem Józefa Stalina. Nigdy jej nie dokończono.
Sześćdziesiąt lat po śmierci Stalina Transpolarną Magistralę Kolejową wraz z ekipą filmową i naukową przemierzył Tomasz Grzywaczewski, autor głośnej książki "Przez dziki Wschód", w której opowiedział o wyprawie śladami ucieczki Witolda Glińskiego z sowieckiego łagru.
Drogę Umarłych budowano wyłącznie siłą niewolniczej pracy więźniów Gułagu, przede wszystkim skazańców politycznych oraz jeńców wojennych. Według szacunków, łącznie przy budowie mogło pracować od 80 do 120 tysięcy więźniów, z których tysiące zginęło ze względu na kilkudziesięciostopniowe mrozy, głód i choroby.
Jak dzisiaj wygląda Droga Umarłych? Grzywaczewski podążając wzdłuż linii kolejowej spotyka współczesnych mieszkańców Syberii, niektórzy z nich pamiętają jeszcze wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat. Odwiedza też przerażające pozostałości łagrów. Wiele dawnych obozów zostało zamienionych w bazy geologów, poszukujących złóż ropy i gazu. I tak przeszłość łączy się z teraźniejszością. Okazuje się także, że sen Stalina ma szansę się ziścić. Niewykluczone bowiem, że współczesna Rosja wybuduje linię Salechard-Norylsk, czyli dokładnie taką, o jakiej marzył Ojciec Narodu.