Informujemy, że serwis ten wykorzystuje pliki Cookie. Aby dowiedzieć się więcej kliknij tutaj.

Projekt Volodia - Nie chcę być poetą

Flaga Polska 16 marca 2018, piątek
Arysta: Projekt Volodia
Wytwórnia: My Music
Inne

Trzecia już płyta grupy Projekt Volodia pt. "Nie chcę być poetą", jest dla zespołu płytą szczególną. Po dwóch pierwszych, wypełnionych opracowaniami utwór innych artystów - Włodzimierza Wysockiego, Toma Waitsa, Leonarda Cohena, czy Tiger Lillies - po kilku latach spędzonych w trasie, podczas której odwiedzili najdalej położone domy kultury, dawno zapomniane przez Pana Ministra i lokalnych Włodarzy, w nieco zmienionym składzie osobowym, weszli do studia by zarejestrować niemal w całości autorski - w warstwie muzycznej - materiał.
Jak powiedział klasyk "rozmawiać o muzyce, to jak tańczyć do architektury", dlatego klasyfikacje stylistyczne i szufladkowanie muzycy pozostawiają specjalistom. Na pewno znajdzie się tutaj, tak jak na poprzednich płytach Projektu, sporo dobrego rocka, trochę alternatywy, poezji śpiewanej i domieszki wielu innych gatunków. Pewną podpowiedź może stanowić jedyny cover zawarty na płycie autorstwa Toma Waitsa, a także bogate, pełne różnych barw instrumentarium. To jakiś trop, choć inspiracje sięgają od Włodzimierza Wysockiego do Billa Frisella.
Jak określił to jeden z dziennikarzy podczas wywiadu po jednym z koncertów – iż gatunek ten można określić jako: "Poezja śpiewana XXI wieku".
Należymy do tych, dla których słowo waży co najmniej tyle, co sama muzyka, która powinna stanowić swoiste vehiculum dla tekstu. Dlatego stworzyliśmy muzykę do wierszy naszych ulubionych poetów - Władysława Broniewskiego, Andrzeja Bursy, Czesława Miłosza, a także do tekstów Romana Kołakowskiego i Janusza Kasprowicza (nazwisko zobowiązuje).
Dlatego jeśli cenicie sobie świetne teksty i prawdziwą, żywą muzykę, zagraną przez kilku doświadczonych facetów, co z nie jednego pieca chleb jedli, to na pewno te kilkadziesiąt minut poświęconych na wysłuchanie najnowszej płyty zespołu Projekt Volodia, nie będzie czasem straconym. Zwłaszcza, że powrócono do formatu winyla i całość mieści się w czterdziestu kilku minutach.
Tyle tytułem wstępu. Dalej niech muzyka broni się sama. Miłego i owocnego odbioru.