Moby prezentuje nowy album "Everything Was Beautiful, and Nothing Hurt". Krążek jest powrotem do nastrojowej, piosenkowej stylistyki, która przyniosła mu uznanie krytyków i światową popularność. Mamy zatem kontynuację formuły która doskonale sprawdziła się na albumach "Play", "18", "Innocents".
Po gniewnych, rockowych płytach nagranych z grupą The Void Pacific Choir, najnowszy album Moby'ego obficie czerpie ze spuścizny trip-hopu oraz klasycznego soulu, gospel czy dubu. Nie brakuje tu lirycznych, kobiecych wokaliz, chilloutowych elektronicznych pejzaży i nieśpiesznych rytmów, które charakteryzują największe hity twórcy. W piosenkowej formie amerykański twórca jak zwykle porusza ważkie tematy współczesności, jednak polityczne komentarze ustępują tu miejsca melancholijnej introspekcji. "Everything Was Beautiful And Nothing Hurt" to pierwszy zbiór piosenek Moby'ego od czasu albumu "Innocents" z 2013 roku.
Autor bestsellerowego krążka "Play", który na świecie sprzedał się w kilkunastu milionach egzemplarzy swą karierę podsumował niedawno świetną kompilacją "Porcelain" oraz książkowym wydawnictwem o tym samym tytule. Po gniewnych rockowych manifestach, "Everything Was Beautiful, and Nothing Hurt" to powrót do formuły, w której Moby czuje się najlepiej - na skrzyżowaniu trip hopu, chillout, elektroniki i soulu. Tytuł albumu muzyk zaczerpnął z kanonicznej już książki Kurta Vonneguta "Rzeźnia numer 5". Płytę promuje liryczny singiel "Like A Motherless Child", w którym obok głosu Moby'ego słyszymy wokal utalentowanej Raquel Rodriguez.
Lista utworów:
1. Mere Anarchy
2. The Waste of Suns
3. Like a Motherless Child
4. The Last of Goodbyes
5. The Ceremony of Innocence
6. The Tired and the Hurt
7. Welcome to Hard Times
8. The Sorrow Tree
9. Falling Rain and Light
10. The Middle is Gone
11. This Wild Darkness
12. A Dark Cloud is Coming