Jeszcze pół roku temu byłam pewna, że muszę zwyciężyć, zaimponować, wygrać, odnieść sukces, bo dzięki temu zjednam sobie przyjaciół. Wystarczyło nie szczerzyć zębów, nie podstawiać nóg, być sobą. Nie jestem na tyle naiwna, by znajomych ze szkoły od razu nazywać przyjaciółmi, ale widzę, że jak tylko schowałam kolce, to zmniejszył się dystans między nami. Nie zabiegam o niczyją sympatię, nikomu się nie przypochlebiam, a jednak ludzie podchodzą do mnie, odzywają się. Myślę, że Borys przełamał lody. Nazywając mnie Anoreczką, sprawił, że zaczęłam należeć do klasowej społeczności. Łatwiej przyjąć do swojego grona Anoreczkę niż Wredniarę.