"Stypa komedianta" to dwubiegunowa maszynka do mielenia folku. Debiut fonograficzny duetu Kirszenbaum ujarzmia całe zoo na wpół świadomych folkowych inspiracji, zamyka je w poetyckim pokeballu, rzuca nim o ściany dźwięku i wkłada wprost do gniazdka z shoegaze'owymi pejzażami, prowokując autentyczne, postfolkowe zwarcie.
W warstwie muzycznej, mocno eklektyczny styl albumu oparty jest na bliskiej współpracy gitar, postrockowych skrzypiec i nagrywanych na bieżąco loopów. Wszystko to składa się na bezczelnie współczesną interpretację słowiańskich, klezmerskich i anglosaskich folków, w której wprawne ucho, pod warstwą szepcząco-krzyczącego duetu wokalnego, wychwyci tak zróżnicowane wpływy jak późny Tom Waits, wczesny Nick Cave, Fink, Andrew Bird czy Warren Ellis.
Nieskrępowane gatunkowo, ale zamknięte w przemyślanych formach utwory kipią od intertekstualnych opowieści, w których Zola krzyczy na klezmerów, Pratchett pije z Muminkami, a Nietzsche tańczy polkę z Kafką. Efektem jest chimeryczna, melancholijna karuzela, za podsumowanie której wystarczy sześć słów: Kirszenbaum jest jak Wyspiański na mefedronie.
Lista utworów:
1. Samogongon
2. Chochoł
3. Franz puKafka
4. Wolni ciutludzie
5. Czarnowidze
6. Troglodyta
7. 7 minut w Tybecie
8. Staś Szczurołap
9. Buka