Uwielbia ją Pedro Almodovar. Do tego stopnia, że dwie piosenki urodzonej na Majorce, a obecnie mieszkającej w Miami, Conchy Buiki zamieścił na soundtracku do filmu „Skóra, w której żyję”. „Vivir sin miedo” to szósta solowa płyta wyjątkowej artystki, nominowanej do latynoskich Grammy, obdarzonej cudownym, zmysłowym głosem.
Buika to artystka wyjątkowa. Nie tylko pisze i śpiewa piosenki. Jest też producentką i poetką. Określana jest kontynuatorką twórczości tak legendarnych kobiet jak Nina Simone, Chavela Vargas, czy Cesaria Evora. Mających niesamowite umiejętności, na scenie dowodzących publicznością niczym generał podczas bitwy, nie owijających w bawełnę, mających też świadomość siebie, wpływu na innych, pewnych własnych możliwości.
Concha Buika, a naprawdę María Concepción Balboa Buika, ma korzenie afrykańskie i nie boi się mieszać elementów muzyki z tego kontynentu z innymi gatunkami, czyniąc przez to swoje płyty szczególnymi. Robi to także na „Vivir Sin Miedo” (pol. Żyć bez strachu). Jest na albumie słyszalne reggae, ragga, flamenco, R&B, afrobeat, gospel. Poza tym, po raz pierwszy w karierze, Buika śpiewa więcej po angielsku niż po hiszpańsku. Wspierana przez znakomitych gości, którymi są Meshell Ndegeocello, Jason Mraz, legenda flamenco Potito. Producenckiego wsparcia udzielił Hiszpance Martin Terefe (m. in. Mary J. Blige, Coldplay). Wszystkie wymienione sławy dołączyły do listy, na której są już chociażby Anoushka Shankar, Seal, Nelly Furtado, Pat Metheny, Chick Corea.
„Nigdy nie myślę o tym, czy ktoś polubi to, co tworzę. Robię to, co podpowiada mi serce. Czasami w muzycznym biznesie ludzie robią to, co im się każe, co jest ograniczające. Ja chcę być prawdziwa. Chcę tego, co Charlie Parker – wieczności” – mówi o swojej muzyce Buika. Z takim głosem, z takimi piosenkami, z pewnością ma szanse to osiągnąć. Prestiżowy „The New York Post” trafnie napisał o Hiszpance: „Ktoś taki pojawia się raz na pokolenia”.