W powszechnej opinii tradycja europejska zaczyna się od kultur antycznych – starożytnej Grecji i Rzymu. Jesteśmy nieświadomi egipskiego pochodzenia wielu wynalazków, idei i motywów. Dotyczy to nauki, religii, filozofii, symboliki w sztuce, ale także imion, jak Onufry, Zuzanna, czy słów takich jak chemia, heban, bazalt. Dzielimy dobę na dwadzieścia cztery godziny, nieświadomi, że zawdzięczamy to faraońskim kapłanom. Używamy komputerowych programów Adobe, nie wiedząc, że to słowo, pochodzące od staroegipskiego terminu oznaczającego „cegłę”, dzięki Arabom zawędrowało do Hiszpanii i dalej, z Kolumbem, do Ameryki. Oglądamy Catherine Deneuve w "Zagadce nieśmiertelności" noszącą na szyi (w morderczych celach zresztą) anch, kojarząc go raczej z ezoterycznym krzyżem Atlantydów niż ze staroegipskim znakiem życia.
Z podziwem i niezrozumieniem patrzymy na teksty na ścianach świątyń i grobowców. A przecież warto spróbować zrozumieć coś samemu. Nie tylko by, powrócić do korzeni; zajrzenie w niezwykły świat hieroglifów może przynieść ze sobą zdumiewające odkrycia dotyczące nie tylko przeszłości, lecz także pewnych prawd ponadczasowych. A przede wszystkim wiąże się z ogromną satysfakcją, kiedy uda się nam odczytać to, co niezrozumiałe, ukryte, tajemnicze. Kamienie zaczynają wtedy mówić, a mają naprawdę wiele do powiedzenia.